Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   146   —

kiedy stare gniazdo? Dla siebie go nie mógł pożądać, bo całe życie szło mu jak po grudzie i nie zaznał nigdy błogości zadowolonego spokoju...
Edwin nie znał stryja takim lirycznym, ani przemawiającym tak jakoś błagalnie. Zwykle narzucał on swe zdania i rady despotycznie, a gdy kto go nie słuchał, okazywał opornemu wzgardę, albo i wyrzucał go za drzwi. Może stary ma w tym projekcie i cel uboczny osobisty? Może się spodziewa, że w Znojnie, nabytem przez krewniaka, znajdzie nareszcie pomieszczenie dla siebie, według swych upodobań. Wcale to nie oburzało Edwina, godziłoby się nawet z jego zamiarami w razie, gdyby się zdecydował osiąść na posiadłości wiejskiej. Ale wcale nie był przekonany do projektu, tak mało zastosowanego do jego usposobienia i do studjów.
— W każdym razie to projekt nie na dzisiaj, kochany stryju. Trzeba najprzód zwyciężyć trudności, z któremi zaczęło się walczyć. A tak przerzucać się? — — iść po linji najsłabszego oporu?
— Piękne zasady, ale tymczasem folwark kupi kto obcy.
— Znajdzie się inny folwark.
— Ale nie Znojno.
— Zapewne. — — Wie stryj, że ja nie jestem tak przyrośnięty do roli i jej tradycji, jak wy tu