Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   143   —

— Ja tego nie powiedziałem, szanowny panie. Mówię tylko...
— Nic dam im ani ziarnka i doprowadzę moją fasolę na rynek cudeński — rzekł Edwin, porwawszy się z miejsca — żebym miał iść do samego Namiestnika!
Joachim już także zapałał chęcią pognębienia łupieżców:
— Poczekajcie! Może ja zdołam wam pomóc. Znam dobrze Dra Baleję, profesora chemji przy uniwersytecie. To jest nawet lewicowiec, ale człowiek uczciwy i powaga naukowa. Niech on zaświadczy, z całym fakultetem, że fasola brazylijska, której próbkę dołączymy, jest alimentom zdrowym i wielce potrzebnym dla ogłodzonego Cudna. Zadamy tym panom bobu z pieprzem. Dajcie mi tę próbkę.
— Pozwolę sobie zauważyć — rzekł van der Winder — że pomysł szanownego pana jest doskonały, gdyż pokieruje sprawę na drogę oświatową; nauczy tych panów botaniki i chemji organicznej.
— Ale kraść oduczą się dopiero w więzieniu — odmruknął Joachim, zadowolony jednak z aprobaty Holendra.
— Jeżeli więc stryj tak łaskaw — rzekł Edwin — niech zaraz nas zaproteguje do profesora Balei, bo fasola gotowa nam zapleśnieć, albo i wy-