Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   141   —

— Co? czy stryj go zna i nie lubi? To mój pomocnik, van der Winder, Holender, człowiek zaufany.
— Wiem! rozumiem! wołaj go, wołaj!
— Będziemy mieli czas na dokończenie rozmowy. Ja się z nim prędko rozprawię.
— Poproście tego pana! — zawołał niecierpliwie sam Joachim.
Wszedł van der Winder spokojny, układny, wygolony. Edwin uprzedził go odrazu, że może mówić swobodnie w obecności stryja Joachima Staropolskiego.
Holender skłonił się grzecznie Joachimowi, poczem ogłosił:
— Panie szefie — fasola przyjechała.
— To dobrze — uśmiechnął się Edwin.
— Niezupełnie dobrze, bo tutejsze władze nie chcą jej puścić ze stacji pogranicznej, gdzie zatrzymano wagony.
— A to co znowu? czy mamy płacić cło wwozowe?
— Nie; fasola wogóle wolna jest od cla. Ale robią inne utrudnienia; mówią, że czarna fasola to aliment nieznany i może być szkodliwy.
— Co to za czarna fasola? — zainteresował się Joachim, który dotąd milczał nadąsany.
— Czarna fasola brazylijska, stryju. Spro-