Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   140   —

podobieństwo! Nie znasz jej chyba? — — A są inne jeszcze względy, dla których można wieś pokochać — gdy to naprzykład jest wieś rodzinna... rodowa... gniazdo, z którego rozleciały się ptaki na szeroki świat — głos Joachima nabierał tonów Edwinowi nieznanych. — Mam wiadomość, że jest na sprzedaż Znojno, które należało do twego pradziada Stanisława Szaropolskiego.
— Znojno? — — tak, słyszałem o tej legendzie od mego ojca — zadumał się Edwin.
A Joachim, sądząc, że przebił nareszcie pancerz, otaczający serce młodego krewniaka, perswadował zapalczywie:
— Majątek jest już znacznie okrojony i w średniej kulturze. Dwór w niezupełnie dobrym stanie, ale jeszcze z owych czasów. Budynki folwarczne wystarczające. Właściciel, stary już i schorowany, chce się przenieść do miasta i nie będzie żądał ceny wygórowanej. Ziemia zaś kapitalna, lekka glina, gdzieniegdzie nawet z marglem. Proszę cię, na tej ziemi sieją naprzykład mak bez nawozu....
Tu wtargnął do pokoju, bez pytania, stróż Marcin.
— Pan dyrektor chce się widzieć z panem... szefem. Ma pilny interes.
— A niechże go! — żachnął się Joachim nerwowo.