Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   115   —

nie pomóc ładnej bliźniej w tych tarapatach? Na skład mebli znajdzie się zawsze miejsce przy fabryce.
— Jeżeli pani nie ma gdzie umieścić mebli, to proszę je przenieść do tego drugiego pokoju przy kancelarji i do kuchni. Dam odpowiednie rozporządzenie.
Malankowska powstała i wyciągnęła do Edwina obie swe wypieszczone dłonie:
— Ale mnie pan wcale nie chce? ani na lokatorkę ani na buchalterkę? — na nic? Tylko meble?...
Prąd elektryczny, płynący przez uścisk zaciśniętych dłoni, był jednak silny.
— Jakże pani można... nie chcieć? Ale żeby dać pani stosowne zajęcie, trzeba pomyśleć — lepiej się poznać. — —
— Niech mnie pan poznaje. Jam nie żaden Sfinks. Urodziłam się w ziemi cudeńskiej, jestem szlachcianką, umiem tyle, co inne, znam francuski język.  — —
— I angielski?
— Nie; po angielsku nie umiem, ale łatwo nauczę się, bo mam zdolność do języków.
— Przedewszystkiem jednak trzeba, abym ja wiedział, jaki mam warsztat pracy otwarty, bo inaczej nie mógłbym dać pani miejsca — rzekł Szaropolski poważnie, przerywając konwersację