Przejdź do zawartości

Strona:Józef Milewski - Zagadnienie narodowej polityki.pdf/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oświata to nie stos książek!… Oświata narodowa to suma nauki stosowanej do życia, suma prawd doświadczonych, a nie ukrytych pod korcem, to rozkucie z najstraszniejszej niewoli, z niewoli w spaczonym i fantastycznym indywidualizmie, a odetchnięcie pełną piersią powietrzem balsamicznem prawdy i zdrowia. Oświata to objęcie sobą świata rzeczywistości spokojne, rozumne, głębokie, to powściąganie kontorsyi serca i hallucynacyi mózgu, to ustawianie w harmonię bożą ducha i ciała ludzkiego, wedle praw, jakie rządzą światem i społeczeństwami«.
Oświata narodowa jest więcej etycznem, niż intelektualnem zadaniem. Ona ma wyrobić w ludziach wytrwałą dobrą wolę, ma zrobić z ludzi świadomie działających w kierunku powszechnego dobra obywateli. Podobnie pojmował to i Libelt[1], pisząc: »wychowanie ludów nie na tem zależy, ażeby z nich zrobić masy uczone i wiele wiedzące, albo-li masy umiejętne i do poloru wyższych stanów podniesione, ale aby się w nich do wiedzy rozwinęły pojęcia godności człowieka, czego koniecznie będzie owocem moralność ludów i uszlachetnienie rodzaju ludzkiego«.

W przeciwieństwie do powyższych myśli pojawiały się częstokroć fałszywe poglądy, upatrujące oświatę narodową prawie wyłącznie w zewnętrznych formach, sumei książkowej wiedzy, dbałe o wyrwanie wielkiego szeregu ludzi z ich rodzimych kół i stosunków, odrywały ich od pługa i warsztatu, a pchały w tak zwane naukowe zawody. Niemal za zadanie demokratyzacyi rzekomej społeczeństwa uważano protegowanie napływu z warstw najbiedniejszych w zawody liberalne. Pomijając, że ta metoda czyniła z świadectwa ubóstwa niemal najcenniejszy dokument, co słusznie skrytykował jako społecznie ujemne ś. p. O. M. Morawski w cennym artykule: »Złe miłosierdzie«, po-

  1. O wychowaniu ludów, str. 166.