Strona:Józef Lompa - Przysłowia i mowy potoczne ludu polskiego w Szlązku (1858).djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dla kompanii da się cygan powiesić.
Dopóki dziewczyna młoda, to ją czesz, jak większa, to ją strzeż, a jak dorośnie, zapłać komu co ją weźmie z domu.
Drzewko póki młode naginać trzeba, bo się potem nagiąć nie da.
Droży się, i da się jak panna prosić.
Dostał ćwika za nieboszczyka.
Dopiéro znamy, co mamy, jak postradamy.
Dobrze temu, co nie musi pańskiéj trąby słuchać.
Dobrze tém co do gotowéj miski przychodzą.
Dészczyk pada słońce świéci, czarownica masło kléci.
Dla staruszki dobry piec i garnuszki.
Dzieci płacz i śmiech w jednym worku przechowują.
Fabiana, Sebastyana, nie żałuj dla bydła siana.

Gada, co mu ślina przynosi.
Gada, ale sam nie wié: co.
Grozi pięścią w kieszeni.
Gałkę na wieży mu obiecuję.

Gospodarz bez kapusty, miéwa brzuch pusty.
Gdy kota myszy nie czują, śmiało sobie tańcują.
Gdyby nie przygody, byłby świat jak gody.
Gdzie djabeł sam nie może, tam starą babę posyła.