Przejdź do zawartości

Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
BOŻYSZCZE

— W takim razie należałoby wziąć do ręki przewodnik po tej ruinie. Ta doskonała księga, oprowadzająca po korytarzach zamku Anioła, nosi tytuł Il principe.

CZAROWIC

— Śmieszna to książka. Nicby mi dziś nie powiedziała...

BOŻYSZCZE

— Cóż ci mam raić, smutny przychodniu z północy?

CZAROWIC

— Na mój smutek ciężko znaleźć lekarstwo.

BOŻYSZCZE

— Czyliż na ziemi niema kobiety, któraby cię pocieszyć mogła? Zda mi się, że ją widzę... Twarz jej jest jakoby nasza, italska, ciemna, dziewicza. Oczy jej ciemne od łez, przelanych za tobą. Muzyka tęsknoty jest w tych oczach zawiedzionych, nieszczęśliwych, poszukujących nadaremnie twarzy twojej. W usteczkach jej, zaciśniętych od goryczy oczekiwania, od cierpkości doświadczeń w pustce samotnej — tysiąckroć ucałowane w tajemnicy chowa się twoje imię...

CZAROWIC

— Wróżem, widzę, jesteś...

BOŻYSZCZE

— Niema cekina w kalecie, więc wróżę z musu. Pójdź, cudzoziemcze, weź w ramiona doncellę swoją. Jesteś bo-