Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 4.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.
CZURYŁOWIE.

My powrócimy do Krakowa znowu, gdzie pan Czuryło z synem idą do księżnej. Dodajmy że Anna o stosunkach pokrewieństwa tak blizkiego dwóch Czuryłów zupełnie dawniej nie wiedziała. Dziecko opuszczone i zaparte nie miało nawet miejsca w wspomnieniach starca; syn nigdy o swej rodzinie jej nie mówił. Gdy się więc we dwóch ukazali u księżnej, z przybycia ich razem nic wnosić nie mogła.
Było południe, Anna tylko co powróciła z kościoła; oznajmiono pana Czuryłę. Pomimo podejrzenia jakie miała na niego z powodu przestrogi żebraka, księżna nie śmiała przypuszczać aby stary wierny sługa mógł ją zdradzić.
Przyjęła go więc prawie jak zwykle. Starzec z promieniejącą twarzą wszedł do komnaty uśmiechając się tajemniczo; pokłonił Annie wedle zwyczaju i wskazując syna, który pobladł i drżał spoglądając na księżnę, rzekł:
— Przyprowadzam W. ks. Mości mojego syna. Anna