Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 4.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ozdobą w nich oręże porozwieszane, szable krzywe, nie ze wszystkiem jeszcze zarzucone łuki z kołczanami pąsowemi, rzędy na konie świecące, kulbaki sadzone, dywdyki szyte, skóry niedźwiedzie, rysi i lisów.
Obyczaje dworu surowe, poważne, męzkie. Włoskie zwyczaje miękkie, galanterja, muzyka, trefne pieśni, skoki i słówka nie przyjęły się na Litwie. Ze zgrozą widział lud maszkary wileńskie Augusta i jego zniewieściałość. Kobiety usunione prawie od towarzystwa męzkiego, utrzymywane dość surowo, ani same się psuć, ani mężczyzn niewieścić czasu i zręczności nie miały.
Przędły kądziel, tkały płótno, szyły w krośnach i słuchały rodziców i mężów. Spiewać i mówić o miłości uważało się za rzecz sromotną i nieprzyzwoitą mężczyznie, a sprośną dla kobiety. A jednak przywiązanie stadeł były wieczne, były trwałe i nieporuszone, małżeństwa połączone świętym węzłem.
W komnacie bardzo po prostu przybranej, na dębowej ławie siedzieli Paweł kasztelan i Fryderyk wojewoda; oba starcy prawie, ale zdrowi jeszcze i silni, oba wzrostu słusznego, twarzy rumianej, z zarosłemi brody i wąsami. Oblicze ich było poważne, surowe, męzkie, takie właśnie jakie widujemy na starych obrazach.
Paweł był starszy, siwy i nieco przygięty, Fryderyk rzeźwiejszy i żywszy.
— Jakież tedy wieści z Knyszyna? — zapytał Paweł wojewodę.
— Złe, zawsze złe — odrzekł wstając i przechadzając się z niecierpliwością wojewoda. — Ciż sami otaczają go co otaczali; taż sama obojętność i bezczyn-