Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 4.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Pieniążek zajął się natychmiast wszystkiem; widząc ojca w takim stanie, że raczej sam pomocy wymagał i opieki, niżeli by ją mógł dać komu.
A że bliżej znajdowała się kamienica pana Krzysztofa, tam więc zawrócono się z Czuryłą, i złożono go u Gronoviusa. Lekarz zajął się pilnie rannym, z pomocą Durana obmył rany, opatrzył je, zalał balsamem i zaleciwszy cichość i spoczynek, dozwolił do wieczora pozostawić u siebie. Stary ojciec płakał chwytając ręce lekarzy naprzemian i pytając ich bez ustanku:
— Będzie żył? czy wyżyje?
— Wedle wszelkiego podobieństwa, odparł Gronovius, rany nie są niebezpieczne, nie ma żadnej ważnej; ale liczne cięcia, utrata krwi wielka. Spokojności, czasu! Stary złożył ręce i siadł spokojniejszy w głowach synowskiego posłania.
Tymczasem księżna posłała do mieszkania brata, potem do Czuryłów, nareszcie oznajmując o wypadku do kasztelana.
Doniesiono jej, że książe nie żyje, reszta sprzętów i co było z nim rozszarpano, dwór się cały rozbiegł. Natychmiast posłani dworscy księżnej, zamówieni duchowni, i obmyślano wszystko, co do przystojnego pogrzebu potrzebnem być mogło.
Kapnicy już przybyli wprzódy, czuwali dokoła ciała; urząd zaś szukał zabójcy i rozesłał chwytać zbiegłych rabusiów. Należało co najrychlej uwieźć p. Czuryłę, ale to było niepodobnem, z powodu ciężkich ran jego.