Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie tracąc odwagi nigdy... Mały, krępy, z włosem trochę pokręconym na głowie i znacznie przerzedzonym, poczciwy Rzepczak sumiennym był, litościwym, ale rozumu miał tyle tylko, ile na powszednią potrzebę nieuchronnem było. Wyrozumiały nader na słabości ludzkie, sam im ulegał, bo i napić się lubił, i owdowiawszy, nie zawsze pokusom płci pięknej opierać się umiał, i karty go niekiedy pociągały. W gruncie jednak czuł gdy zgrzeszył i szedł potem bić się w piersi u Ś. Krzyża a na klęczkach Boga prosić o przebaczenie. I ot tak ciągnęło się życie.
Ani powierzchowność restauracyi pana Teodora, ani wytworna kuchnia jej nie zalecały, ale gospodarz był uprzejmy, ceny nizkie i potrawy zdrowe a czyste. Z tego powodu kilku uboższych urzędników, biuralistów, trochę młodzieży uczącej się i artystów chodziło się tu w kątku przekarmiać. Ceremonji nie było żadnej. Dwoje dosyć zabrukanych dziewcząt chałaśliwie posługiwało, poufale z gośćmi rozmawiając, sam Rzepczak miał nadzór zwierzchni.
Ponieważ bielizna bardzo prędko plami się pstrzyła, stoliki przyjęto za zasadę okrywać ceratą. Serwetki goście mieli znaczone kółkami, fajans był niekoniecznie dobrany, szkło nie jednakie... a w pokoikach nie wytwornie wyglądało. Goście często nadużywali białych firanek, z czasem więc zawieszono czerwone, które to nadużycia cierpliwiej, nie dając znać po sobie — znosiły.
W ogóle, sciśle potrzebnych sprzętów nie brakło, zbytku żadnego niebyło — goście znali się wszyscy, każdy miał swoje miejsce, swój kołek do powieszenia rzeczy, a nadzwyczaj bardzo rzadko trafił się ktoś nie-