Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

preparat nieszkodliwy i niekosztowny a elegancki; tu obliczały się także chleba kawałki i cukru...
Pani z Villamarinich znajdowała zawsze, że z żywotnych zadań wychowania kwestya stołu najtrudniejszą była do rozwiązania.
Dla tego zwracano na nią baczność szczególną, i pan Filipowicz był odpowiedzialnym za ład, oszczędność, dobór pokarmów i utrzymanie sług w rygorze, aby nie nadużywali resztek, których rozporządzenie do nich należało, a psuło ich moralnie.
Resztki schodzące ze stołu — natychmiast obejmował w swój zarząd administrator i rozporządzał niemi na korzyść własną lub na zapas, dla dalszego użycia w innej postaci.
Trafiało się że Filipowicz, nie umiejąc się oprzeć pokusie, zamiast oczekiwać na zwrot półmisków, ośmielał się z nich brać pierwociny, lecz gdy się to parę razy wydało i został pociągnięty do surowej odpowiedzialności, wolał z kucharką wejść w kompromis i kazać sobie na talerzu przynosić lepsze — kawałki.
Mogło i to się wydać zapewne — lecz kucharka była zbyt interesowaną o utrzymanie przyjaznych z nim stosunków, aby zdradzić go chciała. Pan Filipowicz też nie napierał się o przypuszczenie go do stołu, bo to mu było wygodniej i swobodniej. Ze wszystkich jego a wielce urozmaiconych funkcyi administracyjnych, ta może była dlań najlżejszą i najwdzięczniejszą. Pełnił ją z namaszczeniem i powagą.
Wyższa dyrekcya naukowa i moralna była w rękach pani z Villamarinich, i do tego mieszać się małżonek nie miał prawa ani ochoty. Naczelniczka umie-