Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zadora.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Stary wąsaty mężczyzna w lisiurze, typ u nas bardzo pospolity dawniej, a i dziś jeszcze po wsiach dający się spotykać, siedział na kłodzie w lesie, obok młodego chłopaka.
Stary, był, jakeśmy powiedzieli, pospolitym typem, już i przez malarzy naszych wielokrotnie powtarzanym, zdrowego szlachcica w drugiej połowie, takiego który wypija chętnie kielich wódki, zmiata bigos, może podołać pół kopie jaj na twardo, strzela doskonale i dobrze się zna na koniach. Takie przynajmniej robił wrażenie ów siedzący na kłodzie w lisiurze, długich butach, z borsuczą torbą na plecach, w czapce na bakier pan Stefan Drobisz, onego czasu koniuszy i po troszę łowczy księżnej Sapieżyńskiej, która koni mało co trzymała wówczas w Kodniu, a polowanie odbywała tylko na kapitały szlacheckie w nieustannej będąc potrzebie pieniędzy, które trwoniła.
Gdy ich nie mogła dostać u szlachty nalegała na króla, i pogniewawszy się formalne nań knowała spiski. Ale to nie należy do rzeczy.
Pan Stefan Drobisz był naówczas w Kodniu niby koniuszym. Sam się dodatkowo kreował Łowczym, a przy niezmiernym rozgardjaszu, jaki panował w dobrach J. Ks. Mości, musiał pełnić w naglących razach, mnogie inne obowiązki.