Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może w Dreźnie przesiadywać, bo jej rany się już przygoiły, a moje krwią jeszcze płyną.
Na Witkem wiadomość o uwięzieniu Sobieskich, która w Polsce takie czyniła wrażenie, najmniejszego nie zrobiła.
Uśmiechnął się.
— Alboż księżna sama się do tego nie przyczyniłaś, że kanclerza Beichlinga posadzono w Königsteinie? Dla króla Sobiescy nie lepsi, nawet Cesarz szwagier się nie wstawi za nimi.
Ręką rzucił.
— Będzie tego więcej! — dokończył.
— Dobrze choć na ten raz kobietą być — odezwała się pani Urszula — przynajmniej do fortecy nie wsadzą.
— Jabym za to nie ręczył — dodał zniechęcony Witke — gdybyś księżna groźną się stała. Zamków dużo pustych nad Elbą.
Cieszyńska pobladła, ale nic nie śmiała odpowiedzieć.
Nazajutrz nie opowiadając się nikomu, cicho, skromnie wysunęła się do Wrocławia i przez czas jakiś o niej słychać nie było. Witke się wybierał do matki, ale Henrjetki oczy go tak trzymały... Przeklinał dzień i godzinę gdy ją zobaczył, a oddalić się nie mógł.





VI.

August cicho, potajemnie zjawił się w Warszawie, ale na zamku nie gościł. Z małym pocztem konno, pod pozorem jakichś strategicznych planów i oglądania wojsk, zajechał nocą na Bielany.