Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

losem swoim przemyślał, budując go na tem, że trafem stanął już jedną nogą niedaleko dworu króla...
Sierota, ubogi, jakim sposobem zamiast poprostu zapisać się gdzieś w regestr czeladzi i dworu jakiegoś Lubomirskiego lub Jabłonowskiego, bez żadnych środków, na własną rękę, przebojem przedsięwziął dobijać się krescytywy: to mógł tylko charakter jego i temperament tłumaczyć... Okoliczności też składały się, że nic innego dotąd mu się nie nastręczyło. Biedny, zostawiony sam sobie, ratował się instynktem, jakim... przypadkiem dorwał się abecadlnika, zaciekawił nim, pisać i czytać sam prawie nauczył; gwałtem potem wcisnął się do szkółki kościelnej, o suchym chlebie karmiąc łaciną chciwie... Czyścił buty i zamiatał izby księdzu, który go na kleryka wykierował i wyrobił wstęp do seminaryum.
Wśród tego nowicyatu, zwolna w głowie jego, po której się myśli błąkały najdziwaczniej poplątane, jaśniej się robić coraz zaczynało.
Była jakaś opatrzność nad sierotą, niewidoma ręka, która go popychała i posiłkowała...
Zgadywał, domyślał się, miał instynkta wieszcze, chociaż nikomu się nie zwierzał i nie radził nikogo, w tem przeżuwaniu myśli, nabył przebiegłości i daru odgadywania. Niepozorny, w wyszarzanej opończy klecha szedł z życiem w zapasy z tem przekonaniem, że sobie da rady... A spragniony był wszystkiego bez miary... Ale czyż nie czytał o tych arcybiskupach, co jako paupry po Krakowie chodzili z mieszkami i garnuszkiem? Krok za krokiem tak stawiając, snuł wszystko z samego siebie. Zamknięty, milczący, posuwał się naprzód ostrożnie, a każda nowa zdobycz, ośmieliła go do nowych marzeń i nadziei.
W seminaryum nabywszy tyle nauki, ile jej powszedni bieg życia naówczas wymagał, od tych co szczególnego zawodu nie obrali, Przebor coraz się więcej zaczął wahać czy nie czas było zrzucić tę suknię, która mu ciężyła, albo ją zachować i poświę-