Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mimowolny smutny uśmiech poruszył twarz doktorowéj — skinęła ręka....
— Nie mówmy o tém... rzekła — są fatalizmy w życiu człowieka....
Professor westchnął, pokłonił się i poszedł do domu....
W téjże chwili prawie do prezesa, który pracował przy swém biórku nad korespondencją, zapukawszy weszła żona w prawidłowym, pięknym stroju rannym... świeża, piękna i różowa jak lalka...
Pardon — odezwała się — nie przeszkodziłabym ci, ale mi się zdaje, że ta wiadomość obchodzić cię może — ks. prałat Zaklika....
Prezes się zerwał od biórka.
— Ks. prałat umarł dziś w nocy....
Rzucił rozpoczęty list prezes i ścisnął chłodno rękę żony... twarz mu pobladła....
— W istocie — odezwał się — to wiadomość smutna dla nas, był przyjacielem naszéj matki.... Zdaje mi się nawet, że potrzebaby tam pójść — dowiedzieć się, bo nikogo tu z krewnych nie ma, a nie wiém, czy jest się zająć komu....
Bardzo ci dziękuję.
Żulietta uśmiechnęła się chłodno, skłoniła główkę i wyszła....
Zamknąwszy bióro prezes, mimo że godzina była, w któréj zwykle siedział w domu, wziął kapelusz i pośpieszył na kanonję. Miał on chód urzędnika i człowieka dbającego, aby go w ulicy za lada kogo nie wzięto, chodził zawsze powoli, z pewną uroczystością, jakby za procesją, ale teraz niepokój poznać było łatwo po chodzie przyspieszonym, nierównym, zapomnianym.... Prawie zmęczony wpadł prezes na kanonję.
Na dole stała jeszcze taż sama kupka ciekawych próżniaków, nowemi żywiołami pomnożona, którą tu zastał profesor. Wszyscy znając prezesa z pokłonem ustąpili. Nie wdając się w rozmowę z gawiedzią, posunął się na górę. W progu mieszkania ks. Zakliki stał ks. Strużka blady i pomięszany i Paweł, który chu-