Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go się spodziewał — dlatego odszedł, nie chcąc się porozumieć ze mną co do stósunków naszych. Pani raczy być moim tłumaczem i zapewnić go, że na naszą pomoc i — życzliwość liczyć może.
Słowa te tak jakoś brzmiały impertynencko, że doktorowa w imieniu protegowanego chciała na nie odpowiedzieć, iż ani pomocy ani życzliwości ich potrzebować nie będzie — wstrzymała się jednak i skłoniła tylko żegnając zdaleka.
— Spodziewam się — dodał prezes — że teraz gdy wszystko jest szczęśliwie skończone i pani na nas będziesz łaskawszą.
Nie czekając odpowiedzi prezes się ukłonił i cicho, wolnym krokiem wysunął się z domu. Doktorowa wzięła na siebie obowiązek doniesienia Toli o zakończeniu sprawy i skutkach rozmowy — lecz nie czuła potrzeby się spieszyć.
Siadła w fotelu i na łzy się jéj zebrało; miała jakieś niedobre przeczucia. Nie poszła więc do przyjaciółki i kazała dać wiedzieć, że czeka na nią u siebie. Lecz zamiast Toli w pół godziny nadbiegła jéj towarzyszka p. Teresa.
— Pani moja droga — poczęła od progu — jak kochasz Tolę, chodź do niéj. Nie wiem co się stało — przed godziną przyjechał hrabia Maurycy — zamknął się z nią na jakaś rozmowę... Tola siedzi teraz i płacze — a że ona płakać nie zwykła, musiało zajść coś niespodziewanego, coś bardzo nie dobrego.
Hrabia Maurycy był opiekunem panny Toli i dalekim jéj krewnym. Nie mięszał się on wprawdzie ani do zarządu majątku, ani do jéj postępowania — lecz podpis jego i zgoda była zawsze potrzebną, a Tola nawykła go była szanować
Hrabia Maurycy był téż z wielu względów poszanowania godnym — ale — ale tak praktycznie i teoretycznie skończonego arystokraty nawet w junkierskich zastępach niemieckich znaleść było trudno. Nosił imię piękne, dosyć stare, godne ze wszech miar szacunku, lecz pojmował swą dostojność pańsko-szlachecką na sposób nie polski tylko cudzoziemski i kosmopolityczny.