Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   372   —

przykładem tych wielkich ludzi, którzy wszyscy ostatnią swą wolę za wczasu spisali, i ja zrobiłem testament.
Było to naciągnięte dosyć niezgrabnie; król też wybuchnął śmiechem serdecznym.
O medici! mediam pertundite venam! — zawołał z Juwenalisem. — Upuśćcie mu krwi, aby zdrowe zmysły odzyskał... Myślisz, księże biskupie, iż żywi rady sobie bez umarłych nie dadzą?
Biskup począł usilniej nalegać, iż dla dobra domu i królestwa król powinien kazać spisać ostatnią swą wolę.
Sobieski sposępniał i spoważniał.
— Na co się to przyda? — odparł z goryczą. — Azaż nie widzisz, że wszystkie serca są zepsute, że kołowacizna opanowała Polaków? Mamże ja pochlebiać sobie, że ich testamentem moim do rozsądku przywiodę? Biedniśmy my, królowie! Żywi rozkazujemy, a nie słuchają nas; mieliżby być posłuszni umarłym?
Chwilę pomilczawszy, dodał jeszcze:
— Pochwalam tego, który w ciągu żywota jest dobroczynnym dla bliźnich i przyjaciół; ale jaka pewność, że po zgonie dojdzie ich to, co im zostawi? Co się stało z rozporządzeniami poprzedników moich?... Tam gdzie złoto rozkazuje, pieniądz jest sędzią... On wyrokuje... Chcesz, abym zrobił testament? Nie mówcie mi o tem! (Załuski Epist. III, 7.).
Na te słowa weszła królowa, spojrzała na biskupa, i wyczytała z jego twarzy odmowę królewską. Ułożyła do smutku rysy i postanowiła czekać sposobniejszej chwili, — ale czasu już nie stało.
Dnia 17-go czerwca, w dzień Św. Trójcy, król w Willanowie jeszcze się przechadzał po ogrodzie, choć nogi miał obrzękłe i stwardniałe. Wkrótce potem rażony paraliżem, stracił zmysły.
Odzyskał je na chwilę, i spokojnie odetchnąwszy, odezwał się, że mu dobrze.
Stava bene...
Ale czuł śmierć nadchodzącą. Miał jeszcze dość siły, aby rodzinie nakazać zgodę i miłość; zaklinał królową, aby opiekowała się sprawami dzieci i słuchała Polignac’a; senatorom polecił Rzeczpospolitą, i zmarł spokojnie — w samą rocznicę swego wyniesienia na tron.
Zawrzały później złośliwe i oszczercze głosy. Zarzucano Janowi III niedopełnienie pactów conventów, choć więcej zrobił, niż one wymagały, dla imienia i sławy Rzeczypospolitej. Wymawiano mu chciwość — chociaż ta była słabością tylko dla żony. Długo tłumione nienawiści wybuchły