Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   103   —

Rozproszona najazdami ludność w części się schroniła w niedostępne lasy i błota, gdzie dziczeć musiała, w części stała się jakby koczującą, w obawie nowych napadów nie śmiejąc stalej osiadać.
W spalonych i złupionych klasztorach i kościołach nieoszacowane skarby poszły z dymem; zginęły rękopisma i księgi, które już za Kazimierza rozpowszechniać się były poczęły.
Pod wpływem trwogi zmienić się musiały i zachwiać wszelkie w kraju stosunki, a dalsze rozwijanie się, cywilizowanie, na długo było wstrzymane.
Może straty rzeczywiste w ludziach nie były tak wielkie, jak je kroniki podają; ale zmieniły się warunki bytu, osadnicy się rozproszyli, opróżniły się dla śmielszej kolonizacyi niemieckiej właśnie najżyzniejsze i najotwartsze kraju okolice.
Oprócz tego najazdy wpłynąć musiały na rozwój miast a zahamować do pewnego stopnia osiedlanie się wiejskie, bo wygnały niedobitków w niedostępne lasy i trzęsawiska, albo je zapędziły pod mury i wały grodów obronnych. W miastach zaś przeważał już osadnik niemiecki, i po napaści Mongołów, wszystkie grody coraz wybitniej niemczeć musiały.
Korzystając z niebytności Wstydliwego, kusili się o Kraków: Bolesław Łysy szlązki i Konrad stryj. Ten ostatni, jak zawsze, radził sobie gwałtem, bo zwoławszy dla układów panów krakowskich, uwięził ich i po zamkach porozsadzał.
Przyszło do orężnej z Konradem walki, która po zwycięztwie nad nim odniesionem, dała chwilowe wytchnienie. Konrad, nie mogąc zagarnąć dzielnicy synowca, pustoszył ją nielitościwie. Nie pomogły na to ani klątwy duchowieństwa, ani nawet nowe najazdy Mongołów. Wśród tych klęsk słabym i nieśmiałym okazuje się Bolesław, chroniąc się na Węgry z rezygnacyą chrześciańską, lecz politowania godnym brakiem energii rycerskiej.
Jest to chwila takiego zamętu, napadów, zdrad, podstępów, walk domowych, pasowań się bezsilnych iż niemal o lepszej przyszłości powątpiewać było można.
Obok świętych mężów i niewiast, katujących się dobrowolnie męczenników, zjawiają się prawdziwie potworne postacie nawet na stolicach biskupich — jak Paweł z Przemankowa, — których zdrada kraju nic nie kosztuje i nic dla nich świętego nie ma. Wszystko posunięte do ostateczności. Rozpasanie to ociera się współcześnie o świątobliwych mężów i niewiasty pokutujące po klasztorach, o małżeństwa ślubami czystości porozłączane, jak Bolesława Wstydliwego. W tych rażących sprzecznościach zbrodni bezwstydnych i najskrajniejszego ascetyzmu — maluje się wiek ów