Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z Wilczkiem sprawa łatwa nie była. Gdyby folwark na Rusi się znajdował, aniby pytał: zajechałby, zastawnika precz wyrzucił i — dopiero dał mu się prawować; — ale w Łomżyńskiém ów Juraha, bo się tak zwał zastawnik, wszystkich za sobą miał. Ani go ukąsić.
Trzeba się było procesować. Nie wiemy qui titulo sprawa poszła do Piotrkowa: musiał Wilczek jechać sam, żeby sobie ku pomocy wziąć prawnika.
Ani mu nawet na myśl nie przyszło iż w Piotrkowie z owym Otwinowskim zetknąć się może. Nie było mu to w głowie; inna go złość i gniewy opanowały, a z niemi tak zawsze jest, że który gniew jest świeższy ten mocniejszy i stare tłumi, aby sam królował. Nie szło mu nawet tyle o wieś, co o postawienie na swojém, i nauczenie rozumu zuchwalca, który się mierzyć z nim pretendował...
Ruszył tedy do Piotrkowa.
Trybunał w tym roku jakoś przypadał bardzo huczny i ludny; zjechało się szlachty moc, potentatów niemało, a że wszystkie naówczas sprawy nie nasucho się przygotowywały i nie sucho rozwiązywały, więc nim co do czego przyszło, szalano, pito i hałasowano okrutnie.
Wilczkowi w to graj.