Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lecz wcale nie poruszyła tém Jagnieszki, która cokolwiekbądź ją spotkać miało od męża, wytrwać odważnie, przy łasce Bożéj, postanawiała. Czém matka do łez prawie rozczulona, widząc że jéj nie zmoże i nie przekona, gdy nawet na krótki czas bez zezwolenia mężowskiego oddalić się nie chciała, musiała sama do domu powracać.
Jakże tam było między Wojską a córką rozstanie i żegnanie, na które się serce krajało obu, opisać trudno. Piérwszy raz w życiu odezwała się stara z tém, iż sama winna była, córkę dając przeciw skłonności jéj, dla któréj bodaj lepiéj było z ubogim los dzielić, albo wcale za mąż nie być wydaną.
Gdy odjechała Wojska, zakląwszy się iż tu więcéj noga jéj nie postanie, padła biedna Jagnieszka na modlitwę, młodszą dziecinę do piersi tuląc, a w męztwo się zbrojąc wielkie, bo czuła że się dla niéj ciężkie rozpoczną czasy.
Dzień cały zszedł na łzach i oczekiwaniu, ażali myśliwi z łowów nie powrócą. Dobry wieczór już był, gdy trąbki i ujadające psy, a myśliwska pieśń na całe gardło rzucona, oznajmiła iż panowie z łowów jechali, naprzeciw którym pani Chorążyna wychodzić nie myślała, za kolébki dzieci swych jako za mur forteczny się chroniąc i na wszystko będąc gotową.