Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szukał matki po któréjby córkę mógł odgadnąć. Dobre i to przysłowie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, szczególniéj się do córek stosuje. Syn nietyle z ojca bierze, bo z nim nie obcuje ciągle, córka od matki na krok nie odstępując, co z niéj we krwi wzięła, wychowaniem w sobie rozwija, tak, że na pewno twierdzić można, jaka macierz, taka córa.
Miał więc chorąży słuszność, iż po matkach patrzył, dziewki dla syna szukając.
Choć Owrucz z Pińszczyzną zarówno osławiony u nas jest, iż w kącie leży i ludzie w nim świata Bożego nie widzą a rdzawieją, chorąży owrucki miał dobra pod Tatarowem około Żytomierza, ocierał się nieustannie o ludzi, i dużo wędrował dla spraw, bez których nigdy nie bywał.
Jednego syna mając, choć mu wychowanie dał jak przystało na możnego i starożytnego domu potomka, w początkach w szkołach u Bazylianów, potem u Jezuitów, w świat go puszczać nie bardzo chciał z wielu przyczyn.
Naprzód może dlatego, iż życzył aby się doma i na swych śmieciach utemperował, a zbytniego ognia się pozbył, o którym wiedział, że go ze krwi miéć musi; powtóre iż go do wojska, ani na dwór, ani do palestry dawać nie myślał, chcąc aby majętności utrzymał, gospodarką na roli się