Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 02.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 24 )

doszły stopnia, iż je śmiałem wylać na papier.
Wystawiałem wówczas sobie dawne komnaty, tkanemi sztucznie ozdobne kobiercami, zostawione pozłocistemi sprzętami i okryte obrazami przodków. Przesuwały mi się przez myśl strojne w rogówki i robrony damy, z ufryzowanemi głowami w których kosztowne błyszczały ozdoby. Wystawiałem sobie ucztę taką, o jakiej poczciwy Rey wspomina: stół gnący się pod ciężarem rozlicznych naczyń, zastawiony wykwintnemi potrawy. Tu pokazywał się paw z rozpostartym ogonem, tam dzik najeżony grzązł w korzennym sosie, ówdzie długonogi bocian czatował na rodzén-