Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

— Koło kwatery Igelströma formalny sejmik, kozacy latają, biegną, wracają... w oknach światła, kilka karet przed domem. W zamku toż samo... Już wiedzą... myślę, że wojska wysyłają.
— Toż dopiero w Warszawie mieć będziemy czém żyć — rzekł Mańkiewicz — boć kiedy przed dwudziestu dniami, gdy jeszcze nie było nic a już aresztowali Węgierskiego, Działyńskiego i Sierpińskiego, cóż dopiero teraz będzie. Powinniśmy się jak myszy tulić po norach, ja i z domu nie wychodzę...
Szambelan zajadał zrazy pilnie.
— Nie ma wątpliwości, począł z gębą pełną sosu, że trzeba być nadzwyczaj ostrożnym... szpiegów jak maku... Za mieszczanami chodzą, za wojskowymi, za każdym, co im się zda podejrzanym.
— Asindziéj mi się pilnuj, na rany Chrystusowe, zawołał Mańkiewicz, bo uchowaj Boże słówko nieostrożne piśniesz... a uczepią się do ciebie, to mi jeszcze biedy na dom naciągniesz... gotowi i do mnie się chwycić.... A no! djabeł nie śpi!!
— To pewna, potakiwał szambuś, że w domu Igelströma, w loszkach siedzi już kilka, drudzy mówią kilkanaście osób... jeden Potocki nawet.
— Przepraszam dziadka — odezwałem się, — ja wcale paplać nie myślę, słowa nie powiem, ale to wcześnie zapowiedzieć muszę, że jeśli — przyjdzie do czego, nie będę ostatnim...
Mańkiewicz ugryzł się w kułak i dał mi znak milczenia.
— Cicho! odezwała się sama jéjmość.
Szambuś popatrzył z ukosa. — Zamilkłem.
Oprócz téj nowiny o Madalińskim przybyły miał wiele innych do opowiadania po cichu a jedne od drugich były straszniejsze.
— I to nie ulega wątpliwości, dodał, że się przysposabiają w mieście jakieś okropności... Moskale odgrażają się, że w pień wytną nas... Mają arsenał opanować, wojsko rozbroić.
Uśmiechnąłem się.
— Czyżbyśmy się tak dali bez oporu im wziąć? zapytałem.