Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   143   —

cił się do mnie i pedagogicznym ruchem ręki mi przerwał....
— Dosyć, panie oficerze... et caetera, et caetera... znane rzeczy, argumenta i dokumenta... nie trudźcie się. — Po cóżeście tu przyszli, jeśli wam się zda, że rzeczy idą dobrze. Zdrowy do apteki nie powinien zaglądać. — Zajączek się odezwał:
— Wcalem sobie inaczéj wnosił po pańskim patryotyzmie — rzekł.
— Ja mój patryotyzm dziś, odezwałem się, zasadzam na posłuszeństwie i gotowości poświęcenia życia.
Myślałem, że będziemy radzili, zkąd wziąć pieniędzy, butów i mundurów dla wojska, broni dla ochotników... ale bunt podnosić....
— Co za bunt? ofuknął Zajączek — w wolnym narodzie każdy obywatel ma prawo sądzić czynności mandataryuszów swoich; Kościuszko jest przecie niczém inném jak mandataryuszem naszym...
Wyszedłem z za stołu powoli:
— Zdaje mi się, żem ja tu niepotrzebny — odezwałem się.
Oficerzyna nieznajomy, który mówił niedawno zapalczywie a nie do rzeczy — znać na skinienie Zajączka czy kogo innego — porwał mnie za rękę...
— Za pozwoleniem, rzekł groźno — iść sobie asindziéj możesz, kiedy mu republikańska wolność śmierdzi, ale pamiętać powinieneś, że to tu jak w szkole... choćby cię pieczono i smażono w smole...
Uśmiechnąłem się wzgardliwie.
— Nikt mnie do sekretu nie zobowięzywał — odparłem.
— Ale ja szanownemu koledze mam honor oznajmić — dodał oficerzyna, że, jak mi słówko piśniesz o dzisiejszym wieczorku.... kulą w łeb.
— Mości kolego — zawołałem — ja téż pono strzelać umiem...
Spojrzeliśmy po sobie z gniewem, który ledwie pohamowałem...
— Cicho! dosyć! sza! — rzekł Zajączek — pana Syrucia znam... honorowi jego wierzę, daj waćpan pokój pogróżkom...