Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   142   —

— aż wyrwał się oficerzyna nieznany z za stołu... i począł bluźnić przeciwko Kościuszce.
— Ani wódz, ani mąż stanu — rzekł, a do tego słaby i uparty... precz z nim! i z całą tą kliką... innych nam ludzi potrzeba....
Nie mogąc dotrwać dłużéj... chwyciłem się z za stołu....
— Jeśli mi wolno przemówić?... spytałem Zajączka....
— I owszem, dla czegoż nie — rzekł jenerał.
Wszystkich oczy zwróciły się ku mnie, widziałem, jak jedni drugich pytali, kto byłem.
Biło mi serce... przemógłem obawę i wstyd, jakich każdy doświadcza, mówiący po raz pierwszy w liczniejszém zgromadzeniu.
— Nie mam może prawa ani z wieku ani z położenia odzywać się ze zdaniem mojém, rzekłem — trudno mi jednak powściągnąć uczucie moje. Z całym narodem podzielam cześć i uwielbienie dla Naczelnika. W jego osobie dziś naród cały, bo nikt nad niego nie ma większego zaufania, większéj siły i potęgi. Któż go zastąpić potrafi?...
Gdyby geniuszu nie miał nawet, nagrodzi go w nim cnota i prawość....
Łatwo jest przyganiać mu, lecz któżby na jego miejscu zwyciężył pod Racławicami, Szczekocinami i tu pod Warszawą, za kimby poszły tłumy....
Jego imię więcéj znaczy niż armia.... Kościuszko jest tém właśnie mężem stanu, iż namiętnością, zemstą, surowością owładnąć się nie daje. Umiarkowanym być musi. Przecież nie zaprzeczył sądowi na zdrajców... a że samowola go oburzała, toż nigdy jak czasu rewolucyi karność potrzebna. Nie bronię ja złych... ale oni, choćby przebaczenie otrzymali, szkodliwymi być nie mogą... krwią się zmazując nie podźwigniemy.
Mówiłem z zapałem, lecz znać nie dosyć silnych użyłem argumentów, bym przytomnych mógł nietylko przekonać — lecz zachwiać... Ruszano ramionami, Zajączek się krzywił, Kołłątaj niecierpliwie rzucał... inni sykali, nakoniec ks. Majer zażywszy tabaki zwró-