Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dząc go ruszała ramionami, potrząsała głową, rozmawiając ze swemi myślami.
— No, już będziesz na jakiś czas od niego wolna.
Ulana odwracając się krzyknęła.
— Mąż twój dziś wyjedzie — dodał Tadeusz.
— O! da on mnie za to!
— Zkądże wiedziéć może?
— Kiedy najmniéj wié, najwięcéj się domyśla — odpowiedziała dworka.
— O czémżeśto tak myślała i rozprawiała z sobą, kiedym tu przyszedł?
— Czy ja wiem.
— Pewno nie o mnie.
— Czyżto mnie o panu myśléć.
— A czémuż nie, kiedy ja myślę o tobie.
— O mnie? — spoglądając mu w oczy zapytała kobiéta — a toż dlaczego?
— Ja sam nie wiem — odpowiedział naiwnie Tadeusz — ale, ale gdym cię zobaczył, odtąd ciągle mi się snujesz po myśli.
— Ja! Krzyż na mnie! Panby myślał o mnie?
— Zdaje mi się, że cię kocham, Ulanko; ale nie po waszemu, nie po chłopsku i nie