Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Tak, tak — mówił w parę dni potém — filut dworka, umié ona jak nasze panie i wzdychać, i gadać, i oczy przymrużać. Ich prostota, kiedy się w nią fałsz wda, sto razy niebezpieczniejsza, bo w jéj szczerość łatwiéj się wierzy. Za cóżby ona miała być wyjątkiem? za cożbym miał tak się zniżyć, żeby się aż przywiązać do téj kobiéty, do prostéj Honczarychy? To stara choroba się odzywa, to słabość i niedarowane dzieciństwo! Marzyć dla oczu wieśniaczki,