Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

namiętność, któréj nic nie przełamie, nie obali. Do uczuć składających ją, łączy się jeszcze żywa ciekawość dziecinna, któréj inni ludzie, wytrawieni, oswojeni ze wszystkiém, nie mają. Tak właśnie Ulana przyrosła była do swojego szczęścia teraźniejszego, a ileżto jeszcze spodziewała się, wyglądała od przyszłości, ile miała nadziei, co się nawet ziścić nie mogły!!
Ona nie była prostą kobiétą bez duszy, bez myśli, piękném bawidełkiem oczu; gdyby ją los postawił na wyższym szczeblu, dziwiliby się jéj może ci, co na nią teraz spojrzéć nie chcieli. Tak nizko stojąc, nad stan swój miała roślejsze myśli i uczucia, nad stan pojęcie. Nieraz już postrzegł to Tadeusz i to go właśnie namiętniéj jeszcze do pięknéj przywiązało Ulany. Poetyczna swoją prostotą jak wszyscy wieśniacy, codzień lepiéj pojmowała i rozumiała przemawiającego do niéj językiem namiętności ognistym. Powoli stawała się w oczach jego czémś idealnem, a łatwo pojąć, co tak dziwaczny ideał mógł wzbudzić za uczucia w rozmarzonéj głowie młodego chłopca, pełnej wyczytanych z książek przeszłego wieku przygód niepo-