Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IX.

Gdy się to dzieje, Tadeusz tymczasem wyjrzał w dziedziniec i spostrzegłszy Berdyczowskie furmanki, których się tak prędko nie spodziewał z powrotem, zagryzł usta i czoło namarszczył.
— Jużeścieto wrócili? — spytał ekonoma.
— A cóż! nie można było wcześniéj — odpowiedział pan Linowski, kręcąc zawiesistego wąsa.
— No, no, idźcież się rozpakujcie, a potém do mnie. — I drzwi zamknął, bo nie miał dość