i w ciszy przygotowana, powstańcy w zmowie z murzynami posłusznymi, czekali tylko sposobności połączenia się. Bandy ich umyślnie uchodziły unikając walki, u Dessalines udawał, że je coraz głębiéj w kraj ściga, przez lasy, rzeki i wąwozy. Na pozór okrutnik ten zdawał się najszczerzéj pragnąć uspokojenia, działał energicznie, oswobadzając ze zbuntowanych część północną posiadłości od Môle St. Nicolas do St Marc. Ale cały ten pochód był zdradliwą rachubą — liczył kiedy ma się połączyć ze swoimi i najkorzystniéj wypowiedzieć posłuszeństwo.
Gdy wojska połączone przyszły do St Marc, téjże nocy Dessalines obawiając się być wydanym, uszedł pospiesznie ze wszystkimi prawie murzynami do powstańców pod dowództwem Christoph’a i młodego Louvertura.
W pośpiechu, przez nieostrożność czy nie dowierzając lub wreście dla jakiejś rachuby dziwnéj, zostawił za sobą oddział jeden ze czterechset murzynów złożony...
Załoga była tak słaba, położenie rozpaczliwe, iż gdyby ci czterechset zdradzili, czego się co chwila spodziewać było można — ostatki wojsk padłyby ofiarą.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/377
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
377