Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
365

i zarośla, gąszcze, które wśród nocy pochód czyniły niebezpiecznym. Wiedziano, iż zbuntowanych oddział był niedaleko skupiony — nie wysłano przecie straży dla przekonania się, gdzie stali i dostania języka...
Pochód ten, któremu wśród nocy czarnéj tylko gwiazdy przyświecały, trwał w milczeniu godzin kilka...
Nagle... dał się słyszeć okrzyk wielki, rozlegający daleko, powtórzony przez gór echa... dziki... i straszny... wojsko stanęło... powtórzył się raz i drugi z coraz nową siłą, a murzyni odpowiedzieli nań jeszcze dzikszym i gwałtowniejszym.
Powstało zamieszanie jakieś, szeregi łamać się poczęły i ściskać...
Clairvaux i jego żołnierze parli się naprzód...
Gdy oficerowie skupiali bataliony i gotowali się już do boju... niepostrzeżenie prawie znaleźli się sami... część wojsk murzyńska na ten głos bratni sypnęła się niepohamowanym pędem ku swoim. Czy rzecz była umówioną, czy mimowolną, — Polacy ujrzeli się nagle opuszczeni i w położeniu najniebezpieczniejszém.
Całe szeregi i kompanie czarnych nikły, to-