Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
344

Jasném było, dla czego pierwszy konsul Polaków słał pod ten klimat dla nich groźny... idea cezaryzmu, tronu, dynastyi, była już w powietrzu; — tą grzecznością dla głów ukoronowanych wkupywał się wcześnie w ich grono, dawał porękę okiełznania republikanów.
Francya stargana wysiłkiem i cierpieniem, zbyt była bezsilną, by za nami odezwać się miała... milczała, a słowo jéj cóżby naówczas znaczyło?
Wygnańcy patrzali oniemieli na statki w porcie stojące... liche, kupieckie, stare, potłuczone w okręty przewozić ich miały. Marynarze potrząsali głowami, gdyż kilka z nich widocznie dłuższéj podróży wytrzymać nie mogło. Jeden jeszcze przechylony zatykano pakułami, oblewano smołą na prędce. Był to statek grecki, na szyderstwo losu, pod moskiewską żeglujący banderą. Majtkowie śmieli się z téj pogruchotanéj łupiny, którą pierwszy wiatr silny mógł potrzaskać na kawały. Odkryte boki téj ruiny świeciły szczerbami, zielonemi porosty, grubą warstwą morskich pasorzytów, które sobie na niéj mieszkanie obrały...
Niektórzy oficerowie, szczególniéj Kastus, którego kompania na ten statek zabierać się