Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
336

W chwili, gdy już swą gwiazdę widział wschodzącą, naprzykrzonymi mu byli ci wierzyciele, chciał się ich pozbyć, a z nimi sztandaru Polski.
Wojsko to ożywiał stary, niepokonany duch republikancki, legije draźniły tych, co Polskę umarłą widzieć chcieli; sympatya Francyi dla nich była zaporą do zbliżenia się ku monarchicznéj Europie, chwilowo pożądanego.
W ciszy osnuty plan wykonał się tajemniczo i energicznie.
Jednego dnia niby na prośbę i niby w nagrodę za świetne czyny ostatki legionów zaszczycono wcieleniem do wojsk rzeczypospolitéj francuzkiéj.
Główny oddział otrzymał nowe nazwanie — sto trzynastéj pół-brygady.
W początkach radość zaślepionych była wielka — ale krótka... Myśleli, że Rzeczpospolita poślubiała w ten sposób uroczyście ich sprawę — Porównanie z żołnierzem Francyi było polepszeniem ich losu.
Niestety — była to przewrotnie obrana droga do zniszczenia zastępu tego nieszczęśliwych tułaczów.
Karol przyjął wiadomość o tém podejrzliwie