Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
323

konfederacyi... nie! nie! ja tu już jestem i — zostanę...
— Czekaj... zachowaj się na tę chwilę, gdy już za własną bić się będziemy ojczyznę... tu nie dla ciebie miejsce...
Ckłopak potrząsnął głową.
— Tu się bijemy za wolność, rzekł, tak, jak ty stryju biłeś się z Pułaskim w Ameryce... a ztąd legiony wszak pójdą do Polski!!
Słysząc znowu powtórzone te słowa, które się próżno tyle razy o jego uszy obijały, Karol uśmiechnął się gorzko, nie chciał złudzeń młodzieńczych rozbijać.
— Daj to Boże! rzekł — daj to Boże!
Żadnym z argumentów użytych na pokonanie Tadeusza, nie było sposobu go powstrzymać, z całą gorączką młodości nie dawał mówić z sobą, nie pozwalał się sprzeciwić, słuchać nie chciał.


Zaskoczony przez tego niespodzianego przybysza, Karol musiał się udać natychmiast do jenerała Dąbrowskiego, prosząc go o krótkie kilkodniowe uwolnienie od służby, aby miał czas obmyśleć pomieszczenie Tadeusza i wyekwipowanie.