Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
264

Kto nam powie potém, że marzeniem jest ojczyzna, że grzechem jéj miłość, że świętokradztwem poświęcenie nasze... ten Bogu przewini, który nam w serca wpoił to uczucie...
— I niech będzie przeklęty! dodał Darewski żywo, wstrzymując się od jeszcze silniejszego wyrażenia, które miał na ustach...
A po chwilce stary wiarus, jakby go dusiło — krzyknął:
— Niech go wszyscy diabli biorą...
Karol się rozśmiał choć smutnie, rozmowa zeszła na obu przygody z Kościuszkowskiéj wojny, na towarzyszów, losy i wypadki krajowe...
Z dala coraz głośniejsza dolatywała ich wrzawa obozu.
Darewski, nim doń doszli, krzyżem w powietrzu go pobłogosławił.
— Dajże Panie Boże, odezwał się, aby, jeśli nie radość dzisiejsza, to zgoda ta i miłość, jaką żyjemy jeszcze... trwały i krzepiły się... Dla moich starych oczów już zarody tego, co w każdym człowieku siedzieć musi, a co nieszczęście rozwija — zarody waśni i nieufności... są niestety — aż nadto widoczne... Dąbrowski ma nieprzyjaciół, znajdzie ich każdy, co stopień