Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
263

ten jeden raz, ale Bogu wiadomo tylko, ile jeszcze razy przyjdzie nam krwią pisać takie manifesta...
Żaden naród upadły nie pojął, jak my krzywdy swojéj, wszystkie one przyjęły wyrok losu czy Boga, wedle pojęć swoich, z pokorą, podległy mu i zgodziły się z przeznaczeniem. My chrześcianie protestujemy zawsze w Imię Chrystusa, bo czujemy, iż się w nas krzywda stała całemu społeczeństwu chrześciańskiemu, całéj ewangelii i płynącym z niéj prawom człowieka i narodu...
Słońce zniżało się, gdy powolnie rozmawiając tak, zbliżać się zaczęli ku obozowi... Karol stanął i patrzał...
— A! nie jest że to, rzekł — widok, któryby najzimniejszego mógł rozgrzać człowieka? tych kilka tysięcy ludzi, co porzucili wszystko i poszli tułać się, umierać, cierpieć... dla samego imienia i marzenia ojczyzny! Pomiędzy nimi od dziecka do starca, od bogacza do nędzarza... masz wszystkich... najsłynniejsze imiona i ci, co żadnych nie mają, nasze poczciwe Maćki obok Sułkowskich, Wielhórskich, Potockich... wszystka nędza i sława nasza...