Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
261

protestowały, lecz zginą tysiące, zmarnieją poświęcenia, dorobim się tylko łachmana sławy może, któréj nam dzieje zaprzeczą... i mogiły pod Włoch niebem z cyprysami..
Darewski westchnął.
— Nie rozpaczam o ojczyznie, ale jéj czekam od Boga, nie od ludzi... Bogu przypomnijmy się cnotą, ludziom musimy krwią...
— Mój Boże! odezwał się Karol, są to myśli i uczucia, z któremi ja szedłem także; wyznam wam jednak, że od Mantui ogarnięty powszechnym szałem, sam sobie wyrzucać począłem niedowiarstwo moje. Widok obozu uniósł mnie, o smutku kazał zapomnieć... nakarmił...
— Należała się wam, odrzekł Darewski, ta nagroda choć chwilowa... Tak jest, wszyscy mówią, idziemy do Polski... jest jakaś wiara w to tak głęboka, że i ja jéj urokowi ulegam, ale mi coś zarazem szepce: Nie! oczy jéj nasze nie zobaczą, ta droga do niéj nie prowadzi...
Bliżéj byłem ludzi i okoliczności, co stworzyły legiony, od was, którzy dopiero przybywacie, głębiéj zajrzałem w tajemnicę tego zawiązku... Nie łudźmy się, legie zostały nam dozwolone, są to-