Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
249

Karol nie mogąc parsknąć śmiechem, ruszył ramionami, spojrzał na Stacha z politowaniem.
Nieszczęśliwa ofiara stała błagająco patrząc na dawnego swojego pana.... Karol nie chciał mu nic mówić, wiedział, że odradzając podrażni, a ulitował się w duszy słabéj istocie, czepiającéj się resztek szczęścia, zawieszonego na nici pajączéj... nad przepaścią...
— Idź z Bogiem, dodał w końcu....
Stach przypadł mu do kolan spowiadając się ze wszystkiego. Ta nowa pani była kuzynką Babety i bardzo, bardzo do niéj podobna... ale daleko milszą i lepszą... znał ją i lubił dziecięciem... ofiarowała mu się sama...
Stary skołatany włóczęga jeszcze raz probował, kusił losy!... Rozstali się.


Dnie biegły zbyt szybko dla Karola, dowiedział się on od X. Ogińskiego, że legije już się formowały, Włochy przyjęły je w służbę swoją, dozwolono im kolory i oznaki narodowe zachować... naostatek, że Dąbrowski uskarżał się na brak oficerów.
Bonapartego gwiazda (już ją upatrzono w nie-