Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
209

drogach, w żebraczéj odzieży... przedarł się nareszcie do Skały...
Jemu teź w kolebce palec losu napisał na czole.
— Będziesz sierotą i tułaczem...


Z Sarnowa nie było żadnéj wieści, Karol ani mógł ani chciał tam powracać, listy nie dochodziły, kogoś wysłać potrzeba było... Abraham opatrzywszy się w paszport moskiewski, (sowicie opłacony) podjął się jechać na Wołyń. Wiózł on z sobą listy do Żytomierza, do umocowanego prawnika naglące o sprzedaż majątku, z którego choć część chciał Karol ocalić, jeśli nie dla siebie to dla wdowy i Tadzia. Marzyło mu się też jeszcze o Saracence... Słyszał że byli ludzie, którzy się rozbiegli po wszechświecie szukając pomocy ojczyźnie; przebąkiwano, że Francya poda nam dłoń bratnią, że gdzieś nad Sekwaną zbiorą się polscy żołnierze... Głuche te wieści ożywiły Karola, kręcił wąsa i mruczał po cichu...
— Pójdę jeszcze!
I spoglądał na Saracenkę swoją.
— Przysięgłem do ostatka walczyć i dotrzy-