Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
207

czyć nie umiała, choć lepiéj stan ten rozumiała nad innych...
Część znaczniejszą dnia Tadeusz spędzał z Karolem... Ewa się modliła, on czytał z nim, chodził, uczył go jeździć konno, bawił się i przywiązał się do niego jak do własnego dziecka... Tadzio go kochał jak ojca...


Wszystko się powoli stracone odzyskiwało; za zgubioną Saracenką przybył i Staszek. Instynkt go przyprowadził do Skały, bo o losie Karola nie wiedział...
Wzięty on został na placu boju pod Maciejowicami w niewolę przy części bagażów, którą nieprzyjaciel w pół dniu zagarnął; odarty do koszuli jak wszyscy, posiekany, nagi, w łachmanach starego kożucha danego mu z litości, popędzony był z kupą innych żołnierzy i starszyzny na Sybir.
Całe gromady tych nieszczęśliwych brańców marły naówczas z zimna i głodu po gościńcach ku Wołdze wiodących...
Mówią że lud moskiewski litościwym jest, ale żołnierz co z niego wychodzi, wychowany jest, by nie znał miłosierdzia. Nigdzie bezlitośniéj nie