Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
200

nie swoje, usiłował dojeść i zmarnować grosza ostatek, aby po nim nic nikomu nie zostało.
Na wieść o przybyciu Karola, wybiegła... raczéj wywlokła się biedna kobieta, w sukni czarnéj, wynędzniała, zestarzała, zgięta, z piersią wklęsłą, z włosem siwiejącym prawie... Za rękę trzymała wyrostka... bladego i wystraszonego jak ona... Chłopię tuliło się bojaźliwie do macierzy na widok tego żebraka, kaleki... co je niegdyś w kolebce pobłogosławił. —
Z twarzy tych dwóch istot, z tła tego obrazu wyczytać było można całą historyą nieszczęśliwego domu...
Z twarzy chłopięcia roztropnéj, ożywionéj, ale znękanéj, patrzała życia ciekawość, i ogień z chorobliwie ognistych strzelał oczów. Samotność, sieroctwo... straszne młodości piastunki!
Wszystko troje z tym kaleką złamanym w boju... przedstawiali wizerunek ówczesnéj Polski... wdowa, sierota i żołnierz o kuli.
Nie licząc tych, co unieśli życie na obczyznę, z tego się ona składała... po Maciejowicach i Pradze.
Wdowa żywo ręce obie wyciągnęła do Karola...