Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
186

tyle intryg nikczemnych, zdrad, przekupstw, gwałtów i fałszu — cofnęli by się od zdobyczy tak haniebnéj... po któréj niezmyta zostaje plama...
Moskwa do dziś dnia... to biblijny Kain, którego każda chwila pyta: —
— Coś uczynił z bratem? gdzie brat twój?
To Lady Macbeth, co umywa ręce krwią zbroczone, a odmyć ich nie może i nie odmyje nigdy, bo sąd świata co dzień będzie straszniejszy, a sąd Boży... wlicza każdą godzinę...
Od 1794 do 1864, siedemdziesiąt lat Kainowskiego pastwienia się nad Ablem.
Ale Kain biblijny... to zabójca brata w uniesieniu i gniewie, a Kain dziejowy... zimno, rozmyślnie, powoli, podkrada się we śnie, pęta, przykłada usta do łona i ssie życie, pije krew, a śmiejąc się, czeka aż ostygnie trup.
Ale wypić tego żywota nie potrafi nigdy, a krew go bratnia — otruje.