Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
18

ojczyznie! zawołał rękami tuląc czoło rozpalone. Swawola! A! przyszedłem niepotrzebnie, opłakany, pogrzebiony, pochowany, natrętny. Na ojcowiznie, gdziem lata przeżył dziecinne, miejsca dla mnie nie ma... grób tylko na cmentarzu! Po co wstawać z umarłych!!
Domyślił się Karol tego, czego mu rotmistrz nie śmiał dopowiedzieć...
Tak, na cmentarzu w Skale stał w istocie postawiony przez matkę grobowiec z imieniem Karola, z pamiątką drogiego syna, z prośbą o modlitwę za duszę rozbitka, którego ocean pochłonął...
W tym grobie — w istocie dziś leżał pogrzebiony duch Karola... po cóż ciało wracało do życia??


— Co tu począć? co tu radzić? mruczał rotmistrz Poremba, chodząc po izdebce cichéj... O mój Boże! Dobrze, że choć ten żyje... że plemie poczciwe nie wyginęło do szczętu. Czegoż ja się głupi durzę i szaleję? Toć Bogu za to dziękować.
Karol zapytał po chwili: