Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
154

raz w kościele S. Krzyża wśród kazania głośno się zaklina, że idzie z narodem?
Czy przy mszy X. Prymasa wywołał kto te uroczyste oświadczenia? Być może, ale komedja z kazalnicy i tronu odegrana, najmniejszego nie zrobiła wrażenia...
Nikt nie słuchał... i nie dano nawet... Brawo...


Co żyje bieży do szańców na Pragę... z pieśnią, z rydlem, z uśmiechem... Przykład dali krakowscy mieszczanie wprzódy, chociaż p. Filip Lichocki, stuliwszy oczy, wziął pierwszy raz w prezydenckie ręce łopatę“... ale musiał, bo p. Kubecki kupiec go wyprzedził... Wzdrygali się może w początku honoratiores od tego, ale nikt się nie wymówił od służenia ojczyźnie łopatą gdy nie mógł szablą, — Potém stało się to rozrywką, zabawą, zapałem, namiętnością. Szły tłumy z muzyką na okopy, panie w aksamitach i mieszczanki w kartonach, ichmoście z jatek rzeżniczych i z pałaców... Nie tyle się tam ziemi co serc bratnich zsypało w jedną kupę.
Więc i sam Król JMość jechał się przypatrywać téj zgodzie, i X. Prymas jéj błogosławić; oba aby się też ludowi pokazać i coś zyskać choć-