Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
153

z nią niema najmniejszego związku. Nie mieliśmy potrzeby zdobywania praw człowieka, swobód obywatelskich, bo one u nas dawno istniały; nie potrzebowaliśmy walczyć z innym despotyzmem prócz moskiewskiego; uchwała majowa wpisała w księgę prawa i dziejów uznanie tego, czego jeszcze Francya głodna, dobijała się gilotyną...
Posługiwało to Moskwie i jéj sprzymierzeńcom do ohydzenia Polski, na któréj licu wskazywali odbłysk łuny paryzkiéj.. pętało powstanie, które musiało być do zbytku łagodném i słabém, aby nie dać się nawet posądzać o konwulsye...
Polska katolicka, szlachecka, ludowa (bo gdzież lud łagodniejszy i poczciwszy) wygląda za granicami we frygijskiéj czapce, na szaloną podpalaczkę,.. sąd na zdrajców okrzykują trybunałem rewolucyjnym, Kołłątaja Robespierrem in spe., Sam Kościuszko kto wie za kogo uchodzi na zamku, u X. Józefa i Poniatowskich kliki... po cichu mówią już, że musi być dysydentem, krok jeszcze a gotowi go uczynić ateuszem...
Najsmutniejszą rolę gra ów król przerażony, którego zaraz w początku popchnięto w podwórzu własnego zamku... a teraz pchają na wsze strony... Wczorajszy przyjaciel zohydzonéj targowicy, te-