Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
130

Teraz już niemal wszystko było w gotowości do wymarszu... żołnierze odebrali furaż, bagaże niepotrzebne poszły zmylić pogoń na żytomierski gościniec... Chociaż nazajutrz dopiero o południu wyjść miano, nikt się wszakże spać nie kładł téj nocy, każdy miał najwiecéj do roboty na ostatku. A że obawiano się zdrady i napadu, konie stały posiodłane, starszyzna nie zrzuciła sukni... noc przeszła na opowiadaniach o starych dziejach, na domysłach, co się tam w Polsce działo z Kościuszką.
Drugich jeszcze posłańców pchnięto do szeroko porozstawianych oddziałów, wskazując punkt zborny w wiosce za Uszomierzem, dokąd cała brygada nieodmiennie zgromadzić się miała.
Tymczasem co godzina niemal nadbiegał ktoś z groźną wieścią coraz nową; przynosili je szczególniéj mazurowie osiedli w tych lasach; szpiegi wcześnie przez Kopcia do koła porozstawiane, wreszcie przyjaciele, znajomi i miłością ojczyzny natchnione obywatylstwo kijowskie.
Potwierdzało się zewsząd, że Moskwa już była uwiadomiona o wymarszu Madalińskiego w prowincye do Prus zabrane, — o powstaniu narodowém ogłoszoném w Krakowie, — że w War-