Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
81

— Słuchaj no — dorzucił po chwili namysłu, a jam cię tu właśnie potrzebował.. Wszak to tu od ogrodu jak się drzewa rozrosły, wilgoć się zakrada do mnie; trzebaby mi broń poczyścić i oliwą trochę potrzéć, bo już się plamki od rdzy pokazują..
— Rdza? tutaj? spytał Karol. —
— Tak, i co najgorzéj — jeszcze mi gotowa do Saracenki się dobrać, bo tu wisi na ścianie, a w téj ścianie wilgoć.. już się boję o nią.
Karol pokraśniał, serce mu uderzyło, spojrzał, wisiała staruszka na swém miejscu.
— Ja to sobie myślałem, począł pułkownik, że jużby ci może ją powierzyć czas.. ale mi tu na ścianie dziurę zrobi, oczy nawykły patrzéć.. Jakąż ty masz szablę!
— A starą tę co od dziada?
— E! kujawiaczkę! prawda! dobra, dobra, ale zawsze to nie Saracenka! nie! dodał zdejmując powoli relikwiją. To, mospanie, klejnot.. nie wiem wiele pokoleń Plutów ją nosiło, nie jedna ją kropla krwi pogańskiéj odżywiła.. Tę szablę z życiem się chyba oddaje..
Słuchaj Karolu — rzekł po namyśle.. przy-