Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
80

Bóg zapłać. Ja to choć siedzę w kącie, widzę ztąd wiele, ale niéma nic, wierzaj mi, nic...
Gdy wyszedł Poremba, pułkownik znowu się począł modlić i posmutniał.
— Jednak, myślał — z rodu naszego ostatni.. ale, tém większa ofiara a ojczyzna téż jedna i jedynaczka!
Co Bóg przeznaczył niech się stanie.. tylko go bez Saracenki nie puszczę..
Ale jak mu ją tu dać? Jak mu dać..
Zadzwonił, zmierzchało, wszedł chłopak ze świecami pod umbrelką i w progu rzekł jak to był obyczaj gdy wnoszono światło, na pamiątkę Chrystusa który światło przyniósł na ziemię.
— Niech będzie pochwalony...
— Na wieki..
— Gdzie panicz! Karolek?
— Jest pono w pokoju..
— To mi go tu poprosić..
W chwilę otwarły się drzwi i wszedł Karol blady, trochę zmięszany. Stary nań popatrzał.
— Gdzieżeś to waszeć bywał, com ja cię tak długo nie widział?
— Nieśmiałem dziadkowi przeszkadzać.
— Albo to ty nie wiesz moich godzin?